Upał i piach - 5. Bieg Terenowy Zgierz Malinka [ZDJĘCIA]
Opublikowane w ndz., 16/06/2019 - 19:44
Biegów o górskim charakterze w okolicach Łodzi jest więcej, niż mogłoby się wydawać. Jednym z nich jest Bieg Terenowy Zgierz Malinka, który w gorącą niedzielę 16 czerwca rozegrany został po raz piąty. Jego trasa przebiega terenami wokół stoku narciarskiego i stawów w Malince, w północnej części Zgierza. Pagórkowaty las z piaszczystą glebą oraz podbiegami i zbiegami o różnych długościach i nastromieniach pozwolił organizatorom na wytyczenie czterokilometrowej pętli, którą zawodnicy mogli pokonać jedno-, dwu- lub trzykrotnie.
Po rozegraniu biegów dzieci w kilku kategoriach wiekowych, w samo południe na starcie stanęło 165 zawodników, wspólnie ze wszystkich trzech dystansów biegu głównego. Postanowiłem pobiec 12 km, czyli trzy okrążenia. W głowie miałem jednak czekającego już za cztery dni Rzeźnika Sky, więc pilnowałem się, by pierwsze dwa pokonać bardzo oszczędnie. I to się okazało być doskonałą taktyką na ten upał.
Początek prowadził piaszczystą, leśną drogą pod górę, równolegle do narciarskiego stoku. Później było już interwałowo, z krótkimi zbiegami i podbiegami, rzadko kiedy płasko, nieraz z wąskimi leśnymi ścieżkami. Na dwóch kilkudziesięciometrowych odcinkach trzeba było się przecisnąć przez gęste chaszcze. Całkiem płaski był tylko ostatni fragment wokół stawu. Zgodnie z planem, udało mi się za bardzo nie zmęczyć. Czas 23:13, prawie pół minuty wolniej, niż przed rokiem. Pół butelki wody do gardła, druga połowa na głowę.
Drugie koło na podobnej intensywności, choć zmęczenie upałem zaczęło się nawarstwiać. Na pierwszym podbiegu wyprzedziła mnie jedna dziewczyna, którą później widziałem cały czas przed sobą. Sam natomiast często przeskakiwałem maszerujących pod górę. Najwięcej zyskiwałem na technicznych odcinkach. Na pomiarze 46:46, czyli ponad 20 sekund zysku od zeszłego roku – nie ma to jak rozsądna taktyka.
Na ostatniej pętli stopniowo dochodziłem Beatę, by w końcu dogonić ją na największej piaskownicy. Tu już się nie oszczędzałem i trzecie koło weszło mi w 22:04. Na ścieżce wokół stawu zacisnąłem zęby i wyprzedziłem jeszcze dwóch współzawodników, a na ostatniej prostej także znajomą Dominikę, która wcale łatwo skóry nie sprzedała. Na mecie woda bez ograniczeń i medal w kształcie – jakżeby inaczej – maliny.
Czas 1:08:50 – półtorej minuty szybciej, niż przed rokiem, w podobnych warunkach pogodowych, lecz po znacznie lepszym rozegraniu taktycznym. Przetarcie przed Rzeźnikiem się udało, a ciekawa i niebanalna trasa w Malince nadawała się do niego znakomicie.
Na poszczególnych dystansach najszybsi byli:
12 km: 1. Marcin Podgórski (50:45), 2. Michał Janus (53:58), 3. Marcin Richter (55:55) oraz 1. Żaneta Powolna (59:37, 8. open) 2. Edyta Tworożyńska (1:03:27) 3. Marta Bryszewska (1:08:41). Wystartowało 66 osób.
8 km: 1. Marcin Wacławiak (39:37) 2. Piotr Budzyński (41:17) 3. Dominik Stępień (42:11) oraz 1. Agnieszka Zięba (43:38) 2. Emilia Lewandowska (45:21) 3. Małgorzata Dybowska (47:36). Wystartowało 26 osób.
4 km: Bartłomiej Marczak (18:54) 2. Łukasz Majchrzak (19:04) 3. Piotr Bocian (19:07) oraz Alicja Małowiejska (23:24) 2. Jolanta Karolak (24:05) 3. Magdalena Woźniak (25:08). Wystartowały 73 osób.
Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.
– Nie znałem tej trasy, ale wiedziałem, że są piaszczyste odcinki i podbiegi – opowiadał drugi na najdłuższym dystansie Michał Janus. – Jest gorąco, więc taktyka była taka, żeby puścić przed siebie kogo trzeba i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Pierwsze kółko przebiegliśmy razem z miejscowym zawodnikiem, okazało się, że też biegnie 12 km i rok temu tu wygrał. Później odchodził mi stopniowo na podbiegach i odpuściłem, bo nie chciałem się za mocno styrać w tych prawie 30 stopniach. Drugie miejsce spokojnie dowiozłem ze sporą przewagą. Trasa mi bardzo odpowiadała, bo to taki nizinny przedsmak biegów górskich, z pagórkami, wąskimi odcinkami w krzakach i konarami do przeskakiwania. Lubię biegać w górach i w tym roku przygotowuję się do krynickiego Biegu 7 Dolin na 100 km.
– Nawet nie wiedziałam, która jestem – relacjonowała Marta Bryszewska, trzecia wśród pań na 12 km. – Ktoś po drodze krzyczał, że piąta albo szósta, więc po prostu biegłam swoje. Nie zdawałam sobie sprawy, że Dominika była cały czas kilkanaście sekund za mną. W tym upale chciałam po prostu przeżyć. Znajomość trasy pomogła. Wiedziałam, czego się mogę spodziewać i nie cisnęłam za mocno od startu. Przyspieszałam za to na zbiegach.
– Bardzo lubię takie biegi po górkach, piachu i krzakach, to dobre urozmaicenie od asfaltu – opowiadała mi Dominika Chruścielewska, która przybiegła zaraz po niej. – Nie wiedziałam, że do podium brakuje mi zaledwie kilkunastu sekund. Widziałam jedną dziewczynę przede mną, ale do ostatniego okrążenia nie miałam pojęcia, na jakim dystansie biegnie. Na trzecim kole już nie dałam rady jej gonić. Na końcówce przyspieszyłam, kiedy usłyszałam, że mnie gonisz – wspominała – bo kroki zawodnika za mną bardzo mnie mobilizują... może jakbyś mnie wyprzedził wcześniej, to byśmy razem doszli Martę? – zakończyła ze śmiechem.
– Celowałem w podium – przyznał Bartłomiej Marczak, najszybszy nna dystansie jednego okrążenia – a udało się nawet wygrać. Lepiej się czuję na bardziej płaskich trasach, bo więcej biegam po asfalcie, a tu było trudniej, z podbiegami i wąskimi kawałkami w krzakach, więc tym bardziej jestem zadowolony. Na końcu udało mi się przyspieszyć i wyprzedzić parę osób. Niektórzy z nich byli z dłuższego dystansu, ale dzięki nim narzuciłem sobie mocniejsze tempo na końcówce.
– Atmosferę tego biegu robią uczestnicy – stwierdził Piotr Rogósz, sam też górski biegacz, który wraz ze swoją agencją Kopalnia Pomysłów i zgierskim MOSiR-em organizuje bieg w Malince – i znowu mam nadzieję, że wszystkim się podobało. Najbardziej jestem zadowolony, że w tym upale i na trudnej trasie nikomu nic się nie stało. Trasa się nie zmieniła od zeszłego roku. Myśleliśmy o dołożeniu jednego podbiegu, ale zrezygnowaliśmy z niego ze względu na temperaturę. Jeśli zrobimy edycję wrześniową, to będzie już chłodniej i wtedy postaramy się o dodatkowe utrudnienia – zapowiedział.
KW