5. Bieg Dębowy Ambasadora: Życiówka mimo wichury!

 

5. Bieg Dębowy Ambasadora: Życiówka mimo wichury!


Opublikowane w pon., 07/03/2016 - 09:12


 
Jubileuszowym 5. Zimowym Biegiem Dębowym w Dąbrowie k.Mogilna oficjalnie rozpocząłem sezon biegowy, sezon do którego przygotowywałem się całą zimę realizując plan treningowy - pisze Marek Pfajfer, Ambasador Festiwalu Biegów.

Bieg w swej nazwie powinien mieć dodatkowe słowo: "wietrzny". Każdego roku biegacze walczą na trasie z wiatrem. Atestowana ścieżka z dystansem 15 km prowadzi z Dąbrowy przez Parlin i Parlinek. Po 7,5 km następuje nawrót. Trasa ta jest mi dobrze znana, ponieważ ukończyłem wszystkie edycje dąbrowskiego biegu. Trasa nie jest ani prosta - przez wspomniany wiatr czy podbiegi, ale mimo to uzyskiwałem tutaj dobre wyniki. To właśnie tutaj przyjechałem walczyć o pobicie starego rekordu życiowego z tej trasy, w planach miałem złamanie "godzinki".

Na miejscu byłem 2,5 godziny przed startem. Odbiór pakietu startowego i troszkę odpoczynku przed biegiem w hali sportowej. Przed 10:00 odbyły się biegi dziecięce. Postanowiłem pokibicować. Fajnie ogląda się te maluchy, od początku ile sił w nogach pędzą jak najszybciej do mety. Dzieciaki rywalizowały na dystansach 100, 300 i 600m, troszkę starsi na 1000 2000m. 

O godzinie 11:00 ruszył 7,5-kilometrowy marsz nordic walking. Na 11:30 wyznaczono start biegu głównego na dystansie 15 km. Dylemat sprawił mi strój biegowy, bo ciepło nie było. A wiedziałem, że wiatr sprawi, że na trasie będzie mi zimno. Długie leginsy, dwie cienkie warstwy na górę, buff i rękawiczki wystarczyły. Nie żałowałem tej decyzji, bo - jak się później okazało - ten wiatr nieźle wyziębił.
 
Pierwszy kilometr biegu pokonałem tempem ok 4 min./km. Na początku było dość tłoczno. Zacząłem przyspieszać do momentu, kiedy tempo biegu wynosiło 3:50 min./km. Trzymałem tempo, przebiegając przez Parlin i Parlinek. Jak co roku byli tam kibice, których naprawdę trzeba pochwalić. Wspierają Nas od pierwszej edycji tego biegu - dzieciaki przybijają "piątki", strażacy zabezpieczający trasę, wszyscy zasługują na pochwałę. 

Najgorszy - dla mnie punkt trasy, to okolice 6 km. Straciłem tam sygnału w moim "gremlinie" Gdy walczysz o rekordy życiowe nie ma nic gorszego jak brak kontroli czasu, tempa biegu. Wyłączyłem i włączyłem zegarek - pomogło. Odzyskałem kontrolę nad tempem, które było dla mnie ważne. 

Nawrót na 7.5 km i... zaczęła walka z wiatrem. Tak jeszcze tu nie wiało. Widziałem jak biegacze przede mną zwalniali, tempo spadało. Ja też już nie ryzykowałem szybkiej utraty sił - z 3:50 spadłem na 3:55. Takie właśnie tempo utrzymałem już do końca, stawiając czoła tym podmuchom. Nogi dostały w kość!

Ale najważniejsze było to, co zobaczyłem na zegarze na mecie, wynik poniżej jednej godzinki, a nawet znacznie poniżej - dokładny czas netto to 58:52. Nie miałem za bardzo sił się cieszyć, ta walka z wiatrem myślę nie tylko mnie wykończyła, ale i innych biegaczy, Marzyłem już tylko o natrysku.

W biegu wzięło udział 515 uczestników.

Marek Pfajfer, Ambasador Festiwalu Biegów


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce