Badać się czy nie? Jak? Gdzie? U kogo? Za ile? Sprawdzamy

 

Badać się czy nie? Jak? Gdzie? U kogo? Za ile? Sprawdzamy


Opublikowane w pt., 23/01/2015 - 08:48

Nie zapłacimy więcej niż 50 zł

Oczywiście u osób po 35. roku życia wzrasta ryzyko chorób układu krążenia, w tym zawału i warto rozszerzyć wymienione badania o oznaczenie cholesterolu we krwi. W wybranych przypadkach, gdy na podstawie wywiadu i wyników badań lekarz stwierdzi, że istnieje ryzyko kardiologiczne związane z bieganiem, wtedy należy wykonać specjalistyczne badania kardiologiczne (m.in. próbę wysiłkową, ECHO serca czy badanie EKG metodą Holtera).

– Jednak te podstawowe badania nie są drogie. Mówimy o kwocie nie wyższej niż 100 zł – twierdzi Krzywański. Jak mówi, nie są też skomplikowane i trwają naprawdę krótko. Nie trzeba ich też powtarzać co 6 miesięcy jak to robią zawodowcy. Raz do roku w zupełności wystarczy. Teoretyczne mogą je też przeprowadzić lekarze pierwszego kontaktu. Niestety wielu z nich obawia się wziąć na siebie ryzyko i unika wydania opinii amatorom do uprawiania biegania.

Czy zatem wykupywanie specjalistycznych badań dla biegaczy, które w niektórych prywatnych placówkach potrafią kosztować ponad 500 zł, jest wyrzucaniem pieniędzy w błoto? – Oczywiście, że nie. Jeśli ktoś chce szlifować formę, poprawiać rekordy życiowe musi choćby zbadać swoją wydolność. To jedyny sposób na poznanie zdolności wysiłkowej i prawidłowe dobranie intensywności treningów – tłumaczy nasz ekspert.

Lekarze medycyny sportowej? „Tych jest za mało”

Powraca więc pytanie, czy powinniśmy pójść śladem Włoch czy Francji i wprowadzić obowiązkowe badania dla sportowców amatorów. – Takie jest moje zdanie – przekonuje Krzywański.

– Choć w Polsce niemal każdy uważa, że się zna nie tylko na polityce, piłce nożnej ale i na zdrowiu, to jednak warto oddać się w ręce specjalisty. Niestety w naszym kraju nadal wielu ludzi myśli, że nie potrzebuje badań lekarskich, by uprawiać bieganie. Pokutuje przekonanie, że skoro człowiek dobrze się czuje, to na pewno jest zdrowy. W 90 procentach tak jest, ale przecież nie możemy zapominać o tych pozostałych 10 procentach. Jeśli dzięki wprowadzeniu projektu PZLA (projekt związku dla biegów amatorskich przedstawiony w Zielonej Górze przewiduje badania lekarskie uczestników tych imprez – red.) uda się uratować choć jedno życie ludzkie będzie można to uznać za sukces – wskazuje lekarz COMS.

Zatem jeśli pomysły Polskiego Związku Lekkiej Atletyki ujęte w projekcie pn. Karta Biegacza Amatora miałyby wejść w życie, kto miałby przeprowadzać badania? Lekarze medycyny sportowej? – Tych jest za mało – mówi dr Andrzej Bugajski, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej. – Mamy ich w kraju 350-400. Dodatkowo nie wszyscy są aktywni zawodowo.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce