Maciej Florczak: "Robię to co mi przynosi radość, satysfakcję i poczucie wolności"

 

Maciej Florczak: "Robię to co mi przynosi radość, satysfakcję i poczucie wolności"


Opublikowane w pt., 04/03/2016 - 08:49

Jaki jest pański rekord w maratonie?

3h37'.

Jakieś jeszcze ciekawe starty w górach pan zaliczył? Gdzie noga poniosła?

W Polsce pobiegłem maraton na Chojniku, Forest Run, bieg w Mosinie, Górski Półmaraton Ślężański. Z zagranicznych - Trans Gran Canaria, w ubiegłym roku w marcu, chyba największa górska przygoda. Tych startów nie mam zbyt wiele. Sporo biegam sam. Praca na yachcie to jest zwykle miesiąc na morzu i miesiąc w domu, wiele imprez mi ucieka, ale rekompensuję to sobie tym, że jestem w różnych miejscach. Jak przypływamy do wyspy to załoga już wie, że szykuje się do wbiegnięcia na najwyższy szczyt. Ustawiam wachty tak, żeby także mi wszystko pasowało i biegnę.

Jakie szczyty pan w ten sposób zdobył?

Wbiegłem na Etnę, Wezuwiusza, najwyższe szczyty Istrii, Capri, również greckich wysp Kos i Rodos. Czasami są to biegi 20-30 kilometrowe a czasami krótsze. Jest dużo błądzenia, bo nie ma map, nie zawsze z portu, do którego przybijamy wiedzie droga na najwyższy szczyt. Czasem to bardziej bieg na orientację. Ale to mnie bawi. Adrenalina, niepewność, wyzwanie, walka. To nie jest bieganie w kieracie, którego nienawidzę. Jak widzę, że maraton jakiś ma pętlę to od razu rezygnuję.

Wróćmy do Baikal Ice Marathon. Zna pan trasę?

Mniej więcej tak, ale ona jest zmienna. Wiem, że to zależy od warunków - spiętrzenia lodu, bo ta pokrywa tam cały czas pracuje, szczelin. Co kilka dni otrzymujemy od organizatorów brief, wiemy co tam się dzieje.

Czego się pan najbardziej obawia - pękającego lodu, zimna, wiatru, niedźwiedzi?

Zwierząt się nie boję. W zasadzie to jest dziwne, bo ja się niczego nie obawiam.

Nawet trochę, tak po ludzku?

Może obawiam się wiatru, bo wiem, że tam mocno wieje i ludzie właśnie z tego powodu się wycofują.

W zeszłym roku w Bajkale załamał się lód pod synem byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. utonął. Boi się pan takiej sytuacji? Myślicie o takich rzeczach - lód się załamie i cześć, najgłębsze jezioro świata.

Przede wszystkim Janukowycz nie startował w zabezpieczonym maratonie, to była samowolka i wchodzenie na lód, który może się załamać. Wierze, że organizatorzy tak wszystko przygotowali, że nie będą nam groziły żadne zewnętrzne niebezpieczeństwa. Zresztą dlatego liczba uczestników jest ograniczona do 120, żeby organizatorzy mogli w każdej chwili zareagować jeżeli komuś coś się przytrafi.

W jakim stopniu ekstremalny maraton to wyzwanie dla organizmu a w jakim dla ducha? To bardziej strawa fizyczna, czy duchowa?

Zdecydowanie duchowa. Ciało zawsze można przygotować. To kwestia treningu. Ale charakter to już trzeba mieć. Nie zgadzam się natomiast z twierdzeniem o upośledzeniu czy braku instynktu samozachowawczego. Bardzo fajnie powiedział wybitny himalaista Wojciech Kurtyka - kto się przestaje bać, ten ginie. We wspinaczce ryzyko jest ogromne, w ekstremalnym bieganiu, można się połamać, poturbować, ale na skałce ryzyko czeka na każdym kroku i nie ma miejsca na najmniejszy błąd. Trzeba się bać, ale ten strach ma mobilizować do większej koncentracji a nie paraliżować.

Można to przełożyć na wypadki podczas maratonów górskich, ludzie mdleją, tracą przytomność.

Najczęściej to efekt słabego nawodnienia...

Tak, ale tego się nie czuje. Na Transgrancanarii człowiek nie wie, że traci wodę, bo tam się nie poci, woda od razu paruje. Wieje tam gorący wiatr znad Afryki, który sprawiał, że nie byłem mokry, kiedy tam startowałem. To było dziwne wrażenie. Pić trzeba i to dużo. Zresztą zawsze, startując w ekstremalnych imprezach trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność, poznać tajemnicę tych zawodów, bo ryzyko jest spore.

Co pan czuje podczas ekstremalnych zawodów - jest chęć rywalizacji z innymi, ze sobą, z czasem, ciekawość?

 

Ciekawość to przede wszystkim. Rywalizacja - tak, jak biegniemy ze znajomymi to też się pojawia. Trochę próżności w tym jest, nie ukrywam, ale to też spróbowanie samego siebie, sprawdzenia swoich możliwości. Do tego dochodzi odkrywanie świata, poznawanie nowych ludzi.

Jak się zmusza organizm do dalszego wysiłku podczas ekstremalnych zawodów, kiedy jest się na granicy wytrzymałości?

Trzeba chwilkę odpocząć, potem wstać i pobiec dalej.

Jak wyglądają przygotowania do takiego maratonu, można się do czegoś podobnego w ogóle przygotować?

Pod względem fizycznym - oczywiście, że tak. W internecie można znaleźć metody treningowe, żeby przygotować się do półmaratonu, maratonu, ultramaratonu, maratonu górskiego, dopasować czynniki typu waga i ćwiczyć. Jest kwestia tylko utrzymania się w tym rygorze. Najważniejsze to zmusić się do harmonogramu ułożonego przez kogoś kto się na tym zna.

Czuje pan już swój organizm, wie na co go stać?

Czuję się, że rozwijam, nawet w wieku 40-kilku lat. Teraz potrafię wbiec tam gdzie jeszcze parę lat temu miałbym kłopot, żeby wejść czy wjechać na rowerze. To jest bardzo budujące, nie ukrywam.


Polecamy również:


Cofnij
Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce